Pogoda. Coraz więcej zimna w prognozach. Śnieg i mróz już za kilka dni?
Grudzień, pierwszy miesiąc meteorologicznej zimy, w tym roku zapiszemy jako bardzo ciepły. Mimo to pojawiły się nieśmiałe powiewy śnieżnej i mroźnej zimy, których było już więcej niż przez cały ubiegły sezon. Na horyzoncie coraz wyraźniej pojawiają się jednak prognozy mówiące o dłuższych i większych ochłodzeniach.
Pogoda. Wir polarny się rozpada
Wir polarny to układ niskiego ciśnienia, który powinien teraz stacjonować nad biegunem północnym. I do świąt rzeczywiście tak było. Obecnie zarysowuje się zjawisko Nagłego Ocieplenia Stratosferycznego. Powoduje ono, że temperatura w stratosferze gwałtownie rośnie, z -80 st. C., nierzadko do wartości dodatnich. To ocieplenie ma niemały wpływ na zachowanie wiru polarnego, gdyż może spowodować jego przesunięcie się, a nawet rozpad, co następnie ma spore konsekwencje w pogodzie w Ameryce Północnej czy Eurazji.
To właśnie przez rozpad wiru mieliśmy słynną bestię ze wschodu pod koniec zimy 2018. Czy podobnie będzie tym razem? Nie wiadomo, gdyż nie zawsze skutki rozpadu wiru czy jego zakłócenia odczuwamy w Europie. Niekiedy zima atakuje Azję, czasem Amerykę Północną. Obecnie wir polarny już jest przesunięty zdecydowanie bardziej na zachód, w kierunku USA. Prognozy do połowy stycznia nie wskazują na jego powrót na biegun. Albo nastąpi jego rozpad, albo osłabiony będzie krążył w niższych szerokościach geograficznych.
Prognozy wskazują na ochłodzenie
Co najmniej przez 5 najbliższych dni, nie grozi nam w Polsce sroga zima. Co prawda najbliższe dwa dni będą chłodniejsze, a lokalnie nawet popada śnieg, ale już od weekendu z powrotem zacznie robić się cieplej. Na południowym wschodzie nie wykluczamy nawet 10 st. C. Ochłodzenie szykuje się najwcześniej w drugiej połowie pierwszej dekady stycznia, kiedy w większości kraju temperatura w dzień może balansować wokół zera, nocami chwyci mróz, a do tego czasami popada śnieg.
Jeszcze ciekawiej wyglądają jednak prognozy na dalszą część stycznia. Coraz więcej wskazuje na to, że na północy i północnym wschodzie Europy zrobi się bardzo mroźno. Tygodniowe odchylenie temperatury od średniej może sięgać nawet 4-5 st. C. poniżej normy. Im dalej na południe, tym byłoby cieplej i jednocześnie bardziej wilgotno. Dla Polski oznaczałoby to na pewno więcej zimy ze śniegiem i mrozem, choć na pewno i odwilże okresami by się pojawiały, głównie na zachodzie i Śląsku.
Jeżeli skutki rozpadu czy zakłócenia wiru polarnego rzeczywiście uderzą w Europę, co jest niepewne, wówczas na naprawdę spore ataki mrozu czy śniegu musielibyśmy poczekać do końca stycznia albo lutego. Dlaczego? Otóż my tu na Ziemi, skutki tego, co dzieje się w stratosferze, odczuwamy z kilkutygodniowym opóźnieniem. Jak będzie, czas pokaże. Niezależnie od wszystkiego, styczeń i luty na półkuli północnej przyniosą bardzo dynamiczną pogodę, włącznie ze śnieżycami i mrozami. Powtórka z zeszłej zimy nam nie grozi.
Arkadiusz Płachta