Mija 11 lat od wielkiej powodzi. Czy grozi nam powtórka?
Dokładnie 11 lat temu, pogodowa historia tworzyła się na naszych oczach. W części Polski, zwłaszcza na południu, przeszły wyjątkowo silne opady deszczu, które spowodowały powódź i katastrofalne szkody na sporym obszarze nie tylko naszego kraju, ale całej Europy Środkowej. Czy w przyszłości należy obawiać się powtórki takiego żywiołu?
Na tak wielką powódź w 2010 roku złożyło się parę czynników. Pierwszym była mokra pierwsza połowa maja. Na południu na wielu stacjach przez ponad dwa tygodnie każdego dnia występowały opady deszczu, okresami intensywne. Sprawiło to, że na rzekach, w tym na Wiśle, już notowano wysokie stany wody. W połowie maja właściwie każde silniejsze i dłuższe opady mogły doprowadzić do powodzi. I tak się stało. Kolejnym i jednocześnie najważniejszym czynnikiem była sytuacja synoptyczna w tamtym czasie.
Na południu Europy powstał płytki układ niskiego ciśnienia, który następnie zaczął przemieszczać się na północny wschód, w kierunku zachodniej Ukrainy. Dotarł tam w niedzielę, 16 maja. Jego wędrówkę dalej na północ i wschód blokowały rozległe układy wysokiego ciśnienia rozciągające się od północnej Rosji po Skandynawię. W rezultacie niż pozostał nad Ukrainą aż do wtorku, 18 maja, kiedy zaczął się stopniowo wypełniać. Do tego czasu, co chwilę podrzucał do Polski strefy z ulewami, a na wschodzie też z silnymi burzami.
Fala opadów między 15 a 20 maja była dopiero pierwszą. Na początku czerwca kolejne niże z południa sprowadziły do Polski nowe opady, nierzadko połączone z burzami. Były one przyczyną następnych podtopień i fal kulminacyjnych na rzekach. Na nowe zagrożenie powodzią nie trzeba było długo czekać. W sierpniu 2010 rekordowa ulewa była przyczyną powodzi błyskawicznej w Bogatyni na Dolnym Śląsku, zaś na początku września ponowne ulewy, głównie na południu, doprowadziły do niebezpiecznego wzrostu stanów wód w rzekach.
Rekordowe opady i ogromne zniszczenia
Wracając do maja, od 15 do 18.05, zwłaszcza w południowej i środkowej Polsce, miały miejsce długotrwałe, ciągłe opady deszczu. Szczególnie potężne ulewy przetoczyły się przez woj. śląskie, małopolskie i podkarpackie, gdzie spadło ponad 100 mm deszczu, zaś w Bielsku-Białej blisko 300 mm! W tym samym czasie od Pomorza i Żuław po Karkonosze padało bardzo słabo, do kilku mm, zaś na wschodzie suma opadów była zróżnicowana. Wszystko przez to, że obok ciągłych opadów, przechodziły tam także groźne, ale lokalne burze.
Powódź spowodowała niewyobrażalne straty. Tylko w Polsce życie w wyniku wielkiej wody straciło 25 osób, a w okolicznych krajach kolejne 12. Wiele tysięcy ludzi musiało zostać ewakuowanych. Zniszczonych zostało blisko 20 tysięcy budynków i ponad 1,5 tysiąca mostów. Wiele dróg stało się nieprzejezdnych. Powódź spowodowała straty o wysokości ok. 14 miliardów złotych. Warto nadmienić, że ucierpiała nie tylko Polska, ale i nasi południowi, wschodni i zachodni sąsiedzi oraz Węgry i północna część Półwyspu Bałkańskiego.
Czy podobna powódź kiedyś nam jeszcze zagrozi?
W hydrologii stany wód, jakie były notowane 11 lat temu, nazywa się wodą stuletnią albo nawet tysiącletnią. Mogłoby to oznaczać, że taki kataklizm nie powtórzy się szybko. Niestety, warto pamiętać, że gigantyczna powódź 2010 nadeszła zaledwie 13 lat po innej wielkiej powodzi z 1997 roku. Niestety, należy być przygotowanym na to, że prędzej czy później podobna klęska żywiołowa w Polsce wystąpi ponownie i znów spowoduje olbrzymie straty. Możliwe, że przez zmiany klimatu na powtórkę nie przyjdzie nam wcale czekać długo.
Arkadiusz Płachta